Portret z kompaktowego cyfraka


Minimalizowanie głębi ostrości - Panasonica TZ6. Przysłona: f/5,6 ogniskowa: 248.0 (35mm film), 36.0 (rzeczywista)

Moja analogowa lustrzanka od długiego czasu leży zapomniana na pawlaczu. Szkoda że sprzęt się marnuje bezczynnie. Czy jest coś co sprawiłoby, że opłacalne stanie się wyciągnięcie analoga? Tak – mała głębia ostrości.

Mała głębia ostrości pozwala wyodrębnić obiekt z tła i skupić uwagę na konkretnym obszarze zdjęcia. Obiekt pozostaje wyraźny, a wraz z odległością tło staje się coraz bardziej rozmyte.

Głębia ostrości zależy od:

  • przysłony – im mniejsza wartość tym mniejsza głębia,
  • odległości od obiektu – im dalej od obiektu tym większa głębia,
  • ogniskowej – wraz ze wzrostem długości ogniskowej maleje głębia ostrości.

Chcąc zrobić portret z maksymalnie rozmytym tłem, czyli małą głębią ostrości należy ustawić:

  • jak najmniejszą przysłonę
  • stanąć możliwie jak najbliżej osoby
  • ustawić jak najdłuższą ogniskową

Oto z jakimi problemami zetkniemy się przesiadając się z analogowego aparatu o klatce 35mm na cyfrówkę o znacznie mniejszej klatce.

Wielkości matrycy i ogniskowa

Matryce kompaktów są znacznie mniejsze od pełnej klatki 35mm. Matryca 1/2,5″ to zaledwie 5,76×2,29mm podczas gdy pełna klatka to 24×36 mm.

Producenci często przedstawiają ogniskowe jako odpowiednik dla klatki 35mm. W przypadki matrycy 1/2,5″ przedstawiany odpowiednik 25–300 mm, to tak naprawdę ogniskowe w przedziale 4,1-49,2 mm.

Ta znaczna różnica wielkości jest główną przyczyną problemów z zachowaniem opisanych wyżej wymagań małej głębi ostrości.

Albo kadr albo ogniskowa

W przypadku kompaktu, przy tych samych ustawieniach ogniskowej, chcąc uzyskać ten sam kadr, musimy być znacznie dalej od obiektu niż używająć analogowej lustrzanki. Mniejsza matryca po prostu mniej pokrywa kadru. Chodzi mi tu o rzeczywistą ogniskową, a nie ekwiwalent podawany przez producentów.

Aby mieć ten sam kadr musimy oddalić się od obiektu. Zwiększając odległość, zwiększamy jednocześnie głębię ostrości.

Chcąc zachować odległość od obiektu, musimy zatem zmniejszyć ogniskową, aby zachować kadr. Mniejsza ogniskowa, to większa głębia ostrości. I koło się zamyka.

Wbrew pozorom, proporcjonalne zmniejszenie matrycy i ogniskowej nie da takiego samego rezultatu. Długości fali światła pozostają wszak bez zmiany.

Kosztem kadru

Zakładając, że dla długiej ogniskowej zadowolę się wycinkiem obiektu, ew. tylko małe rzeczy będę fotografował, to i tak nie koniec problemu.

Dłuższa ogniskowa ma wpływ na zwiększenie przysłony. Po prostu „rura” zasłania częściowo otworek. Zwiększenie przysłony, to strata głębi ostrości. Kompakty z racji coraz mniejszych matryc mają coraz ciemniejsze obiektywy, co rekompensowane jest przez postęp techniki w kierunku zwiększenia czułości matryc. Czułość jednak nie sprawi, że zmniejszenie głębi ostrości staje się możliwe, bo nie ona wływa na głębię.

Pełna czy niepełna klatka

Jeśli ktoś zastanawia się na zakupem cyfrowej pełnoklatkowej lustrzanki czy połówki, to wybrałbym tę drugą opcję. Niepełna klatka jest tańsza. Owszem, mniej światła wpada, ale matryce są czułe, szumy znośne, a różnice głębi ostrości są naprawdę minimalne. Jest jeszcze jedna kwestia. Obiektywy dla uzyskania tych samych efektów są mniejsze. Jeśli więc podłączę swój stary EF 28-80mm to wtedy otrzymam 1,6 razy dłuższą efektywną ogniskową.

Dlaczego analog

Mały kompakt wspaniale nadaje się do sytuacji wymagających dużej głębi ostrości. Jeśli jednak zależy Ci na małej głębi, to niestety, bez większej matrycy dużo nie da się zrobić.

Nie uważam, że analog jest lepszy niż cyfra. Matryce choćby czułością już przewyższyły analogi. Efekty otrzymujemy od razu, tanio i wygodnie. W moim przypadku problemem była opłacalność zakupu cyfrowej lustrzanki. W większości przypadków robię zdjęcia raczej reporterskie lub (ostatnio 🙂 ) wnętrza, gdzie duża głębia ostrości i to, że mam aparat w kieszeni w niespodziewanej chwili jest najistotniejsze. Lustrzanki, nawet cyfrowej, codziennie nie nosiłbym ze sobą, więc kupowanie aparatu tylko po to, by raz na miesiąc zrobić parę zdjęć „artystycznych” to byłaby rozrzutność. Taniej wyjdzie zakup filmu i wywołanie tych paru fotek.

Na zakończenie cytat z użytkownika Góral-D jaki znalazłem na jednym z forów:

Prawda jest taka że postęp techniczny wcześniej czy później sprawi że cyfrowy format będzie lepszy pod każdym względem od analogu. Jest tylko jeden element który sprawia że i tak pozostałbym przy analogu – jest to medium bardziej osobiste od cyfrowego. Masz 1 negatyw, który jest twój i dzielisz się ze światem odbitkami. Oddając negatyw oddajesz swoje dzieło. W cyfrze dzieląc się ze światem pełnowartościowym plikiem od razu pozbywasz się swojego dzieła, chyba że coś sprawi że nazwisko autora zawsze będzie związane z tzw “kopią matką” i za sto lat ktoś powie “tak na 100% to zdjęcie zrobił Pan X”. Można to nazwać snobizmem, ale wg mnie takie powiązanie twórca-dzieło nadaje dziełu duszę.
Inna sprawa że takie zboki jak ja i tak będą robiły zdjęcia analogiem bo sprawia im przyjemność otrzymywanie wyniku za pomocą chemii i mechaniki. Dlatego lubię stare samochody, zegarki, lampy naftowe i inne takie.

Komentarze nie są dozwolone.